"Crapware"
stał się już popularnym terminem w dość jednoznaczny sposób
określającym oprogramowanie preinstalowane przez firmy OEM na
sprzedawanych komputerach. A to program antywirusowy działający 60 dni,
bezużyteczny "menedżer" nie-wiadomo-czego lub jeszcze inne ważne
programy kontrolne. Większość użytkowników ma tego po prostu dość.
Oprogramowanie
to jest jednak dość wartościowe dla producentów komputerów. Przykładowo
Dell na każdym laptopie zarabia około 60 dolarów na samym tylko
oprogramowaniu dodatkowym, a i tak zobowiązał się w ubiegłym roku do zmniejszenia liczby instalowanych aplikacji.
Jeszcze
dalej postanowiła pójść firma Sony. Oferuje ona do nowych komputerów
specjalny pakiet Fresh Start. Decydując się na niego z komputera
klienta przed sprzedażą zostaną usunięte wszystkie niechciane dodatki.
Głosy ostrego sprzeciwu podniosły się jednak po tym, jak za luksus
czystego notebooka należało do niego... dopłacić aż 50 dolarów. Sprawę
wyjaśnił jednak szybko rzecznik prasowy firmy Sony informując, że opcja
ta będzie bezpłatna, a pierwotne wprowadzenie opłaty było wewnętrznym
nieporozumieniem w firmie. Fresh Start będzie jednak dostępny tylko dla
niektórych laptopów.
Czy Sony rzeczywiście tak łatwo
zrezygnuje z dochodów z "crapware"? Niektórzy bloggerzy przypuszczają,
że będzie to opcja dostępna tylko przy zakupie droższych notebooków z
systemami w wyższych edycjach, a większość użytkowników kupujących
standardowe, tańsze laptopy będzie musiała dalej męczyć się z
niechcianym w wielu przypadkach oprogramowaniem...